Komentarze: 0
Ret-Talus - mroczny władca Upadłego Królestwa był tym, który odnalazł pradawny Kamień Przywołań. Kamień obdarzył go mocą i tym samym uczynił pierwszym z Mistrzów Przywołań. Przez tysiąc lat nikt nie potrafił sprzeciwić się Ret-Talusowi, który z pomocą przywołanych bestii siał lęk w sercach mieszkańców Ithatrii. Potęga Kamienia była tak wielka, że pomimo niezliczonych armii wysyłanych przeciw złemu królowi - pozostawał on niepokonany.
Aż pojawił się nowy Kamień Przywołań, a co za tym idzie drugi Mistrz - Dane Lightbringer. Niezwyciężony dotąd Ret-Talus, w końcu, stanął przed godnym siebie przeciwnikiem. Odnalezienie kolejnego magicznego kamienia ponownie rozpaliło nadzieję w sercach ludów Itharii. Nie tylko dlatego, że Mroczny Król trafił na równego sobie, ale też z innego powodu - oznaczało to, że Kamień Przywołań nie jest jedyny i unikatowy. Jeśli odnalazły się dwa, to zapewne było ich i więcej. Przedstawiciele wszystkich ras, każdej frakcji rozpoczęli gorączkowo przeczesywać znany im świat w poszukiwaniu kolejnych...
I w końcu je odnaleźli. Pojawiło się coraz więcej Kamieni. Niestety, zamiast zjednoczenia w walce przeciw wspólnemu wrogowi, rozgorzały dawne waśnie. Niepohamowana żądza niewyobrażalnej mocy zwróciła Mistrzów Przywołań przeciw sobie.
Tak rozpoczęły się wojny najpotężniejszych - Summoner Wars.
Tekst ten rozpoczyna naszą przygodę z Summoner Wars, ale zdecydowanie nie powinien być jedynym. Kim jest Dane Lightbringer? Dlaczego nie jest jednym z Mistrzów Przywołań skoro odnalazł Kamień. Czyżby został zgładzony przez Ret-Talusa?
Zanim poznamy odpowiedzi na te pytania, poznajmy historię Księcia Eliena, którego strategie już znamy, ale nie wiem kim on tak naprawdę jest.
Gorzki wiatr smagał twarz Eliena, a maleńkie kryształy lodu okaleczały jego ciało. Stał na Ostatnim Wzgórzu, naturalnej wieży skał sterczącej u podnóży gór. Czerwony kamień płonął w jego ręku a spojrzenie Eliena prześlizgiwało się przez białe polany lodu i śniegu leżące przed nim. Gruby śnieżnobiały puch zmniejszał naturalną percepcję Eliena do zera. Ale ciepły kamień w jego ręce odpychał tę pogodę i Elien zajrzał wgłąb krainy, która skrywała się daleko stąd.
Usłyszał ją pomimo, iż nie wydała żadnego dźwięku. Melena pojawiła się po jego lewej stronie i zmrużyła swoje czarne oczy patrząc na pustkowia tundry w które wpatrywał się książę. Nic nie ujrzawszy, jej oczy spoczęły na błyszczącym kamieniu w ręku jej lidera.
- Czy to prawda? - zapytała - To... pustkowie... było kiedyś nasze?
- Tak, - odpowiedział Elien i zwrócił głowę by spojrzeć na swojego najbardziej zaufanego zastępce. Jej czarne włosy falowały na szalejącym wietrze. - Była to kiedyś zielona kraina i siedziba naszego dumnego imperium.
Melena wskazała na Kamień Przywołań.
- Niektórzy mówią, że kamień jest dowodem na to, że Ona nigdy nas nie opuściła. Mówią, że jest to znak, że Ona wciąż nas kocha. - Ale usta Eliena skrzywiły się z niesmakiem.
- To jest dowód, że głupcy wciąż trzymają się nadziei i nic więcej - i z gniewem wskazał na straszliwe, białe pustkowie przed nimi - To jest znak Jej miłości do nas. Lodowa śmierć była naszą nagrodą za milenia wiernego kultu. Coś się stało. Kraina zmieniła się i nasze piękne królestwo stało się cmentarzem z lodu. Gdyby starożytni nie znaleźli tych gór i wulkanów w ich sercu, z pewnością by zginęli. - Elien odwrócił się by spojrzeć na ogrom gór za nim. Iglice postrzępionych szarych skał wystawały w ponure, obojętne niebo. Pomarańczowa poświata toczącej się magmy odbijała się w białych chmurach. - Nie żeby nasza obecność tutaj była idyllą. Skazani by żyć w popiołach, przy wrzącej lawie, otoczeni morzem białej nicości. - Spojrzał znów na Melenę i uśmiechnął się. - I nie zapomnimy im tego - mówiąc to skinął na tundrę - Przynajmniej nasi przodkowie mieli stulecie zanim oni przybyli.
Melena znów spojrzała na tundrę, a Elien uświadomił sobie jak bardzo jej twarz przypomina mu jej ojca. Jego mądrość była niezmierzona, choć nawet tak wspaniały umysł padł ofiarą ostrzy maruderów. Myśli Eliena odpłynęły w stronę pogłosek o tym, co najeźdźcy zrobili z ciałem mędrca, jednak szybko wypchnął te ponure obrazy z głowy.
- Więc oni tam są - powiedziała Melena.
- O tak.
- I zmierzają tu?
- Zmierzają - wyszeptał - Ale tym razem jesteśmy gotowi. Tym razem spotkamy ich z podniesioną głową i całym gniewem naszej wspaniałej rasy. - trzymał kamień przed nią, a on wydawał się pulsować - To nie jest błahostka podarowana nam przez bogów. To jest serce. To jest serce, którego bicie napędza naszą zemstę. Wszyscy którzy nas skrzywdzili, poznają potęgę wielkiego ptaka, którego imię wysławiamy. Choć obróceni w popiół, choć tlący się w lawie, odrodziliśmy się, a ogień, który towarzyszy naszemu odrodzeniu, strawi całą Itharię.
Oczy Meleny spotkały się z jego i wydawały się szukać w nich jakiegoś sekretu.
- Jeśli to nie tajemnica, mój Książę, to skąd pochodzi ta Twoja nowa żarliwość i nadzieja? Od samego powrotu nie raczyłeś nikomu o tym powiedzieć.
- Na razie powiedzmy, że nasza rasa ma wielkiego przyjaciela, tyle powinno wystarczyć. - Elien ponownie odwrócił się ku tundrze, a jego spojrzenie wydawało się dostrzegać coś bardzo odległego.
- Powinniśmy więc odpowiedzieć na wezwanie ludzi? - zapytała Melena - Mówią, że Lightbringer chce zjednoczyć wielkie rasy przed groźbą Upadłego Królestwa. Z pewnością Elfy Feniksa powinny stanąć w szeregu pokrzywdzonych.
- Król Umarłych z pewnością odczuje nasz gniew - odpowiedział Elien - Jednak jest to tylko jedno nazwisko na długiej liście i mam zamiar wykonać nasze powołanie w odpowiedniej kolejności. - Elien uśmiechnął się ponuro i nagle dodał podnosząc głos - Wszystko zaczyna się tu, w tej tundrze, która dręczyła nas przez setki lat! Orkowie i obrzydliwe kreatury jakie zniewolili będą pierwszymi, którzy zginą od naszych broni, którzy zostaną pochłonięci przez nasze prawe płomienie. Później... gdy wszystko to będzie za nami, wtedy kto wie? Być może ostatecznie nawet Ona zadrży, gdy przypomni sobie ile złego nam wyrządziła.