Najnowsze wpisy


gru 03 2015 Drużynowe Mistrzostwa Polski
Komentarze: 0
  W miniony weeekend miały miejsce Drużynowe Mistrzostwa Polski (w Poznaniu), do których, muszę przyznać, byłem dość sceptycznie nastawiony, a to za sprawą formatu, w którym to 3 pojedyncze partie decydują o końcowym wyniku meczu.
    Jednak format wyraźnie się sprawdzał! Taka idea zmniejsza wpływ losowości, bo jeśli drużyna jest faktycznie lepsza od przeciwnika, to by przegrać potrzebuje mieć pecha w dwóch partiach, o co oczywiście jest trudniej niż przy jednej partii.
Możliwość dopasowania przeciwnika również daje taktyczne możliwości i to już na etapie budowania talii.
 
Atmosfera na turnieju przednia, emocje aż kipiały, fascynujących rozwiązań i potyczek mnóstwo.
 
Jedyną, acz mocno zauważalną przez graczy wadą rozgrywanego turnieju był jego system - mieszany szwajcarsko-pucharowy. Ma on szereg wad, a nikt nie doszukał się zalet - serdecznie zapraszam do dyskusji:
- po co dodawać element losowości (który tak bardzo chcemy ograniczać) przy wyłanianiu top 4? Dlaczego pojedyńcze partie w końcówce mają decydować o faktycznym wyglądzie tabeli końcowej, dlaczego tamte mecze są ważniejsze?
- mogło dojśc do kuriozalnej sytuacji w której zwycięzca ma mniej wygranych niż drużyna z 3 miejsca(!)
- ograniczenie tego mieszanego systemu nie pozwoliło grać z wieloma drużynami, z którymi na codzień się przecież nie spotykamy (gracze z różnych stron Polski)
- gros graczy straciło możliwość dalszej gry za którą zapłacili niemałe pieniądze - nie rozumiem co stoi na przeszkodzie by rozegrać wszystkie rundy systemem szwajcarskim. Nie mamy kłopotu z miejscem, zostawienie top 4 nie przyspiesza znacząco czasu trwania rundy i nie wyłania obiektywnie najlepszej drużyny (wiele drużyn, które odpadło mogło mieć identyczny wynik przy dalszej grze systemem szwajcarskim, a niewiele brakowało by była drużyna z większą liczbą zwycięstw niż aktalni mistrzowie), więc jedyne co "zyskujemy" to pożegnanie sporej liczby graczy - czy naprawdę o to chodzi?
Jeśli argumentem miałoby być "brak motywacji do dalszej gry" to jak dla mnie nic nie stoi na przeszkodzie by wycofywać drużyny, które sobie tego życzą i dalej bez problemu kojarzyć rundy. Ale brak motywacji można rozwiązać w jeden prosty sposób - dodatkowa nagroda dla najlepszych graczy indywidualnie(!).
 
I najważniejszy argument - nie udało mi się spotkać osoby na tym turnieju, która uważałaby, że system pucharowy top 4 to dobre rozwiązanie! A skoro tak, to należałoby odpowiedzieć sobie na jedno ważne pytanie: dla kogo robimy ten turniej? Dla graczy, którzy chcą POGRAĆ czy dla organizatorów, którzy... no w sumie nie wiem co osiągają tym top 4?
 
Jeszcze raz gratuluję zwycięzcom turnieju dobrej gry (szczególnie zręczne omijanie błędów, które o mało co nie były popełniane Siriamem przy meczu o awans do finału)!
schalonny : :
Partie 
paź 06 2015 Najciekawsze potyczki SW - partia drużynowa...
Komentarze: 1

Miało być o Ret-Talusie i jego talii, ale tylko Elien ma tak prostą talię, że można bez problemu ją przedstawić. Ret ma u mnie 3 różne deckbuldingi i nie mogę się zdecydować, który przedstawić jako pierwszy.
Tymczasem ładnie przejdziemy od Eliena do Królestwa Upadłych dzięki Immortal Elienowi.

W Poznaniu odbywa się aktualnie Drużynowa Liga SW (link do strony wydarzenia) a bierze w niej udział 5 drużyn. W pierwszej rundzie, razem z Marcinem, mieliśmy przyjemność zmierzyć się z parą Oldin/Bolwi, a naszymi Summonerami byli Szalony Sirian i Nieumarły Elien.

 

Przez ponad 3/4 gry wypełnialiśmy wszystkie założenia taktyczne:
- nie wystawiać nowych murów, by nie mieć więcej niż po 1 w razie Destabilizacji i Oblężenia Murów
- wyciągnąć jednostki Oldina do przodu by Sirian mógł się leczyć i zasłaniać się Wojownikami (Upadłe Elfy) i Wampirami
- sukcesywnie przesuwać się do przodu armią Zwiastunów i ich Szkieletów (Elien)
- opanować ściany przeciwnika Elienem by Mag Runów Szalonego Siriana skutecznie blokował możliwości Bolwiego.

 

Dzięki sprzyjającym rzutom w pierwszych dwóch turach (około 75% przy 50% przeciwnika) mogliśmy osiągnąć te wszystkie cele pozostając z 14 punktami magii (gorsze rzuty zmusiłyby nas do przyzywania i częstszego korzystania z Woli Eliena).

Po kilku błędach taktycznych przeciwnika (jesteśmy po turze Siriana, który wszystko skrzętnie wykorzystywał)
- postawienie wieżyczki z ulepszeniem 3 pola od Eliena, który zaatakował, a następnie Czarnoksiężnik od Siriana zasłonil Eliena i dobił - swoją drogą darmowy Czarnoksiężnik, bo Oldin przez pierwsze tury pozwalał Sirianowi bez oporów się leczyć
- zapychanie ścian Siriana słabymi jednostkami, przed chwilą stał tam Obrońca i został zaatakowany Wojownikiem, który odskoczył do Wampira i Wampirem, który po ataku się schował za Wojownikiem.
- niedostosowanie taktyki do faktu braku silnych strzelających jednostek u Oldina, stąd zagranie Wojownikiem i Wampirem z poprzedniego punktu, gwarantowało przeżycie.
- rzucanie się na przeciwnika każdą wystawioną jednostką przy proporcjach many 2 do 10(!) tylko zwiększało te proporcje (maks 16 magii)

 

I kilku zbyt ryzykownych decyzjach (zbyt częste zaufanie w 44% szane na trafienie 2/2) jak np. wystawienie Wieżyczki z Moździerzem na polu na którym stoi aktualnie najbardziej wysunięty szkielet, trafienie raz w Zwiastuna, co spowodowało, że istniejący już Szkielet obok niego (a przed murem) również przeżył - odwet: Szkielet i Zwiastun atakują w Wieżyczkę, trafienie (Wola Eliena) i nowy Szkielet.

 

Królestwo Nieumarłych przejęło kontrolę nad grą. W dalszej części gry Krasnoludy podjęły jedną słuszną decyzję, co dawało im szansę na kontynuację gry, jednak zbyt dużo kiepskich pomysłów pojawiło się przy okazji.
+ (plus) szybkie zrzucenie się z talii, dopalenie, które pozwoliło przyzwać im aż 5 czempionów (nieumarłe tylko 3) i wrzucić do boju nieliczne jednostki, które potrafiły zabijać "na raz" jednostki Nieumarłych (po wystawieniu Seili za 6 magii, Gror + Seila + Oldin zarobili 6 magii(!), co było dość mocnym akcenetm w grze)
- (minus) granie dwóch partii 1 na 1 zamiast jednej 2 na 2 - zarówno Oldin jak i Bolwi stawiali swoje mury tylko i wyłącznie na swojej ćwiartce mapy(!)
- (minus) zbyt pasywna gra Summonerami, szczególnie Bolwim, który mógłby wykańczać jednostki swoimi 4 kośćmi
- (minus) brak lub błędne ocenianie silnych i słabych punktów w pozycji swojej i przeciwnika
- (minus) założenie, że w Poznaniu talia Oldina jeszcze kogoś zaskoczy ;)
- (minus) zła ściana Bolwiego (przyzwana do zabicia Czarnoksiężnika i zranienia Eliena z rys.1. - Wieża z podwójnym atakiem i trafienie 4 na 4) - atak fajny, ale jednorazowy, od razu ściana Bolwiego została przejęta przez Upadłe Królestwo

 

Sytuacja w ok. 3/4 gry:

Po przedstawionej sytuacji zrobiło się jeszcze małe zamieszanie na łączeniu plansz, Upadłe Królestwo trochę za późno zaczęło się zrzucać z kart, co przy pechwych rzutach i konieczności zagrywania Woli Eliena spodowowało problemy z jednostkami w końcówce, jednak po desperackim odrzuceniu 3 czempionów, 2 ważnych wydarzeń i ostatniej jednostki podstawowej, udało się przyzwać Ognistego Smoka, który wprowadził stabilizacje sytuacji.

 

Długo zapamiętam "wk**nego" Siriana, który kładąc na sobie 4 i 5 ranę postanawia zabić dwóch Summonerów przeciwnika w pojedynkę i już w pierwszym rzucie (Sirian na Bolwiego na 1 HP) rzuca 1,1 ;). Jednak Elien miał inne zdanie co do wyniku tego rzutu kośćmi ;). A po trafieniu 3/4 w Oldina smoczek musiał załatwić sprawę :).

 

Statystyki meczu:

Królestwo Upadłych - Krasnoludy Gildii 3:0
Trafienia w Summonerów: 67% - 67% (10/15 - 4/6)
Pozostałe trafienia: 74% - 70%

Gorąco zachęcam do tej formy gry w Summoner Wars - tutaj deckbuliding odgrywa ważniejszą rolę niż w grze solo - dopasowanie talii w drużynie by niwelować swoje słabe punkty i uwypuklać silne; wybór 6 a nie 3 czempionów; mniejszy wpływ losowości (łatwiej nadrobić magię przy 68 kartach po jednej stronie).

 

Niestety nie mam zdjęć z najciekawyszych momentów partii poniważ... były najciekawsze i nie myślałem o wyciąganiu aparatu ;)

PS - polecam rozmowę kapitanów drużyn na fb by poznać więcej szczegółów

wrz 27 2015 Ret-Talus - mroczny władca śmierci
Komentarze: 0

Strażnik krzyknął, lecz zamilkł gdyż jego ciało zostało rozdarte na dwoje, a jego szkarłatne wnętrzności rozpryskały się na całej ziemi.

Demon Elut-Bal zawył z rozkoszy i rozejrzał się za jego kolejną ofiarą. Zgiełk bitwy, ścierające się miecze i umierających, którzy błagali o litość słychać było w pobliskim mieście. Ret-Talus zajął miejsce na pograniczu walki, w pobliżu skraju lasu. Siedząc na tronie zbudowanym z martwych ciał myślami kontrolował swoje kukiełki z mięsa i kości. Tak wielka koncentracja mogłaby wyniszczyć każdą inną istotę, jednak trzy tysiące lat drobiazgowych studiów uczyniły z umysłu Ret-Talusa nieprawdopodobnie odporną fortecę. Przeraźliwe piski wybrzmiały po jego prawej stronie oznaczające zstąpienie sępów na miasto. Ich haczykowate dzioby zagłębiały się w mięsistych smakołykach porozrzucanych na ziemi. Ret-Talus się nie poruszył, a czarny ogień jego oczu ledwo migotał. Czuł swoją moc oplatającą miasto. Czuł puls Kamienia Przywołań wewnątrz mogiły w jego piersi. Wiedział, że jego żołnierze przechodzą ulicami i budynkami niszcząc wszystko na swojej drodze, a życie spływa po zakurzonych deskach i błotnistych ścieżkach.

Dragos wyłonił się zza kuźni, a świeża krew spływała po jego ustach i brodzie. Zbliżył się do tronu obnażając zaczerwienione zęby i ukląkł przed swoim panem. Usta Ret-Talusa drgnęły, a wargi powoli się rozdzieliły, jednak suche marszczyły się i łuszczyły od ruchu.

- Cóż znalazłeś Dragosie? - zapytał.

- Najcenniejszą błyskotkę, Wasza Wysokość.

Dragos sięgnął pod płaszcz i wyciągnął mały przedmiot. Ret-Talus poczuł nagły ruch z metalowej trumny pochowanej w jego wydrążonej, zgniłej piersi. Wyciągnął rękę po kamień ofiarowany przez Dragosa i uniósł go w górę. Nie było wątpliwości - był to Kamień Przywołań.

- Nie mogę sobie wyborazić, dlaczego Straż Przednia, ukryła go w prowincjonalnym mieście. - mruknął Dragos, kręcąc głową z dezaprobatą. Jednak umysł jego mistrza rozumiał więcej.

- Oni go nie ukrywali, głupcze. Podróżowali z nim i zatrzymali się tu tylko na odpoczynek. Zabierali go spowrotem do cytadeli, spowrotem do Eldwyn. - Dragos skinął na mądrość swojego pana, a Ret-Talus zobaczył oczy swojego sługi skierowane na Kamień i dostrzegł w nich chciwość.

- Kolejny kamień, Wasza Wysokość! Takie potężne narzędzie. Z pewnością z dwoma kamieniami będziesz Panie nie do powstrzymania.

- Przetrzyj usta Dragosie, ta krew obrzydliwie cuchnie życiem. Nie potrzebuję kolejnego kamienia. Mam czterdzieści siedem nekropolii na pięciu kontynentach. Wygasiłem życie milionów czujących istot i jestem osobiście odpowiedzialny za upadek dwunastu nacji. Mówienie o byciu nie do powstrzymania jest żałosne i pozbawione wyobraźni. - Ret-Talus spojrzał oczami swoich ożywionych sługusów i był zadowolony z tego co zobaczył.

- Resztka mieszczan zabarykadowała się w kaplicy, - powiedział Dragos.

- Zrównaj ją z ziemią, następnie załóż Elut-Balowi jego kajdany. Wracam do Gil-Nam i przywołam Cię tam wciągu godziny.

- Oczywiście mój Królu - odpowiedział Dragos składając żałosne ukłony - Czy mogę zapytać co planujesz z drugim kamieniem, o Panie?

- Nigdy nie będzie Twój, Dragosie. To wszystko co musisz wiedzieć. Powiem wprost: stworzyłem Cię tylko w jednym celu. Jest mym sługą, który może obcować z żywymi. Możesz być moim posłańcem. Nie mam z Ciebie innego pożytku. Błagałeś mnie kiedyś o nieśmiertelność, ale musisz zrozumieć, że dla Ciebie nieśmiertelność oznacza nic więcej jak wieczne zniewolenie. Nie czeka na Ciebie chwała. Jesteś moim niewolnikiem od teraz aż do czasu gdy wypali się słońce. Czy to jasne?

Dragos próbował uśmięchnąć się, ale horror, który odczuł był zbyt oczywisty, a w jego oczach czaiła się nienawiść.

- Tak, mój Królu - odpowiedział wampir kłaniając się raz jeszcze.

- Uważaj na swoje oczy, Dragosie. Mówią o zdradzie. - Ret-Talus nawet się nie porusył, ale z wewnątrz jednej z rąk Dragosa dobiegł dźwięk rozpadającej się kości. - Jestem panem całego martwego świata. Nigdy o tym nie zapominaj - Dragos zawył ściskając swoją okaleczoną rękę.

- Oczywiście, Panie. Zrozumiałem tę lekcję. -  Dragos wstał, odwrócił się i szybko wyszedł w kierunku kaplicy.

Ret-Talus powstał ze swojego tronu i w kilka sekund zniknął z zalesionych przedmieści by natychmiast pojawić się w ogromnej hali zbudowanej w całości z kości. Umysł Ret-Talusa był tak sprawny, że podczas gdy karcił Dragosa, zdecydował co zrobić z kamieniem. Będzie to prezent dla najbardziej wdziecznego odbiorcy - głodnego, brutalnego nieznaczącego robaka, którego nie intereswałoby zostanie graczem na światowej scenie walki o dominacje. Jeśli Królestwo Upadłych nie może mieć Kamienia Przywołań na wyłącznść, to Ret-Talus zadba przynajmniej o to, by każdy szaleniec w Itharii był uzbrojony w jeden z nich.

Partie 
wrz 25 2015 Mur, który przegrał partię
Komentarze: 0

Pojęcie z tytułu jest znane wszystkim graczom - źle ustawiony mur potrafi przekreślić całą partię. Ominę narazię najbardziej oczywiste błędy w wystawianiu murów (4 linia przy grze defensywnej, niezabezpieczone pole między naszym murem a przeciwnika, itp.), które to najczęściej karane są przez Maga Runów.


W partii, której byłem świadkiem, ten błąd nie był tak oczywisty (a miał miejsce w drugiej turze(!)), no i przeciwnik musiał mieć jeszcze trochę szczęścia (66% szans na przejęcie kontroli nad skrzydłem).

Ale po kolei.


Sera Eldwin, mierzyła się z Vloxem. Sera zaczynała i w drugiej turze, po dobraniu pierwszych kart miała już mur i zdecydowała się mieścić go na prawym skrzydle (komentarz będę przeprowadzać z perspektywy Vloxa).
Nie chcąc blokować sobie możliwości zranienia Zadymiarza decyduje się na ostatnią kolumnę. Tam odrzuca 4 linię (gra defensywna) i 3 linię by wysunięty Zadymiarz nie mógł jej zablokować, gdy drugi będzie atakować. Ostatecznie mur ląduje na 2 linii.

Po zranieniu Zadymiarza przychodzi kolej na Vloxa. Ten również ma ścianę i, zapowiadając grę ofensywną, ustawia ją na 4 linii na przeciw muru Sery. Następnie przesuwa jednego z Zadymiarzy do startowej ściany Sery, a drugiego do Wyszkolonego Łucznika. Udaje się w niego trafić i po przywołaniu pierwszego Zadymiarza nawet zabić Łucznika. Od teraz zaczyna się pewna dominacja Vloxa na prawym skrzydle, niezmącona poczynaniami Sery (niestety ta konkretna Sera nie miała podstawowych jednostek strzelających).

W każdej kolejnej turze Sera niechcąc doprowadzić do zajęcia 3 linii przez wrogie jednostki, przyzywała nową jednostkę na pole na którym zginął łucznik i które mogłobyć atakowane z dwóch stron. Po kilku rundach, gdy Serę pobiło dwóch Złodziei sytuacja przed jej ruchem wyglądała następująco (abstrahuję na temat ilości ran na ścianach, nie miały wpływu na grę), więc nie mogła sobie już pozwolić na obronę z jednostek podstawowych (Vlox będący Jastrzębiem - w dwójkę siali terror)

Na szczęście pojawiła się wtedy na stole Sybilla (turę przed nią jako ostatnia z poległych podstawowych jednostek była Czarcia Łapa, stąd Sera miała już tylko 3 HP), która zapowiadała rychłe wybicie skrzydła (nie tylko silna, ale i strzelająca, nie musiała stać na tym niewygodnym polu na trzeciej linii), a nie chcąc do tego dopuścić, Vlox wysłał Jastrzębia na nierówny z nią pojedynek (już w pierwszej turze otrzymał 4 rany - weszło 100%). Taka pozycja nie była dla Vloxa korzystna, by poradzić sobie z Sybillą nowe jednostki musiałyby w jakiś sposób stawać na polu w odległości 3 pól od własnego muru.

Vlox postanawia zrobić coś szalonego (co może i spełnia założenia taktyczne o kontroli prawego skrzydła, ale jest dość wątpliwą decyzją).
1) Wydarzenia: Vlox przejmuje umiejętność Renegata(!) i dostaje Płaszcz Cieni.
2) Ruchy: Jastrząb zajmuje pole przed Serą (atakuje Rycerza Gwardii), Renegat atakuje w ścianę, Vlox rusza się na pole zwolnione przez Jastrzębia.
3) Ataki: Jastrząb wykańcza Rycerza Gwardii, Vlox idzie o jedno pole do przodu, Renegat zajmuje pole za Vloxem, chroniąc jego tyły.
(szanse na zranienie Sybilli dwiema kośćmi są następujące: 2 rany: 11%, 1 rana: 44%, stąd decyzja o zrezygnowaniu z ataku)

Po kilku ruchach (pierwszym z nim było spektakularne wycofanie się Vloxa ;P) gdy na stole pojawił się Majsterkowicz, a u Sery Jakub Eldwyn, gra dobiegła końca - dzięki opanowaniu trzeciej lini u przeciwnika zasięg Majsterkowicza (Vloxa) pozwolił na wyłączenie Sybilli i zniszczenie jej w dwie tury, natomiast błędne wprowadzenie Jakuba na lewej stronie stołu (i do tego był co turę wyłączany) było stratą 7 magii (on i Ecz nie grali przez całą grę, było to zamrożone 11 magii, więc więcej niż Ecz ugrał przez 9 tur konsekwentnego zjadania sobie muru).

Gra zakończyła się przyzwaniem Fiołka i ostatecznym natarciem Vloxa (nie miał już żadnego asa w rękawie), na poniższych grafikach dwie sytuacje po ruchu Vloxem - ostatnia i przedostatnia tura

 

W ostatniej turze Fiołek zaatakował Serę (raniąc Vloxa), a Vlox był gotowy poprawić w Serę (tak, mimo, iż stoi obok Rycerza może zaatakować Serę, ponieważ zdolność Rycerza jest zaspokojona - jest celem ataku - dokładna klaryfikacja tej zasady do znalezienia w FAQ pod hasłem Rycerz Gwardii, a odnosi się ona do analogicznej zdolności "Wild Swing").

O wyniku i przebiegu tej partii z pewnością zadecydował mur wystawiony w pierwszej turze, który dał Vloxowi genialny punkt przerzutowy jednostek, zatem pamiętaj, by zawsze 6 razy przemyśleć pozycję swojego muru! (Tylko 4 razy jeśli jesteś Kruskiem i 3 razy jeśli masz w talii Sproga ;P)

Sera nie mogła skontrować w żaden sposób tej pozycji, z prozaicznego powodu - nie miała jednostek strzelających w talii(!).

Zachęcam do komentowania, może było gdzieś lepsze rozwiązanie, może będzie potrzeba sprecyzowania sytuacji - z chęcią to zrobię.


Partia została rozegrana przez Amadeusza i Kasię w GOSU.

wrz 23 2015 Summoner Wars - Wojny przywoływaczy - początek...
Komentarze: 0

Ret-Talus - mroczny władca Upadłego Królestwa był tym, który odnalazł pradawny Kamień Przywołań. Kamień obdarzył go mocą i tym samym uczynił pierwszym z Mistrzów Przywołań. Przez tysiąc lat nikt nie potrafił sprzeciwić się Ret-Talusowi, który z pomocą przywołanych bestii siał lęk w sercach mieszkańców Ithatrii. Potęga Kamienia była tak wielka, że pomimo niezliczonych armii wysyłanych przeciw złemu królowi - pozostawał on niepokonany.

 

Aż pojawił się nowy Kamień Przywołań, a co za tym idzie drugi Mistrz - Dane Lightbringer. Niezwyciężony dotąd Ret-Talus, w końcu, stanął przed godnym siebie przeciwnikiem. Odnalezienie kolejnego magicznego kamienia ponownie rozpaliło nadzieję w sercach ludów Itharii. Nie tylko dlatego, że Mroczny Król trafił na równego sobie, ale też z innego powodu - oznaczało to, że Kamień Przywołań nie jest jedyny i unikatowy. Jeśli odnalazły się dwa, to zapewne było ich i więcej. Przedstawiciele wszystkich ras, każdej frakcji rozpoczęli gorączkowo przeczesywać znany im świat w poszukiwaniu kolejnych...

 

I w końcu je odnaleźli. Pojawiło się coraz więcej Kamieni. Niestety, zamiast zjednoczenia w walce przeciw wspólnemu wrogowi, rozgorzały dawne waśnie. Niepohamowana żądza niewyobrażalnej mocy zwróciła Mistrzów Przywołań przeciw sobie.

 

Tak rozpoczęły się wojny najpotężniejszych - Summoner Wars.

Tekst ten rozpoczyna naszą przygodę z Summoner Wars, ale zdecydowanie nie powinien być jedynym. Kim jest Dane Lightbringer? Dlaczego nie jest jednym z Mistrzów Przywołań skoro odnalazł Kamień. Czyżby został zgładzony przez Ret-Talusa?

 

Zanim poznamy odpowiedzi na te pytania, poznajmy historię Księcia Eliena, którego strategie już znamy, ale nie wiem kim on tak naprawdę jest.

 

Gorzki wiatr smagał twarz Eliena, a maleńkie kryształy lodu okaleczały jego ciało. Stał na Ostatnim Wzgórzu, naturalnej wieży skał sterczącej u podnóży gór. Czerwony kamień płonął w jego ręku a spojrzenie Eliena prześlizgiwało się przez białe polany lodu i śniegu leżące przed nim. Gruby śnieżnobiały puch zmniejszał naturalną percepcję Eliena do zera. Ale ciepły kamień w jego ręce odpychał tę pogodę i Elien zajrzał wgłąb krainy, która skrywała się daleko stąd.


Usłyszał ją pomimo, iż nie wydała żadnego dźwięku. Melena pojawiła się po jego lewej stronie i zmrużyła swoje czarne oczy patrząc na pustkowia tundry w które wpatrywał się książę. Nic nie ujrzawszy, jej oczy spoczęły na błyszczącym kamieniu w ręku jej lidera.
-
Czy to prawda? - zapytała - To... pustkowie... było kiedyś nasze?
- Tak, - odpowiedział Elien i zwrócił głowę by spojrzeć na swojego najbardziej zaufanego zastępce. Jej czarne włosy falowały na szalejącym wietrze. - Była to kiedyś zielona kraina i siedziba naszego dumnego imperium.
Melena wskazała na Kamień Przywołań.
-
Niektórzy mówią, że kamień jest dowodem na to, że Ona nigdy nas nie opuściła. Mówią, że jest to znak, że Ona wciąż nas kocha. - Ale usta Eliena skrzywiły się z niesmakiem.
-
To jest dowód, że głupcy wciąż trzymają się nadziei i nic więcej - i z gniewem wskazał  na straszliwe, białe pustkowie przed nimi - To jest znak Jej miłości do nas. Lodowa śmierć była naszą nagrodą za milenia wiernego kultu. Coś się stało. Kraina zmieniła się i nasze piękne królestwo stało się cmentarzem z lodu. Gdyby starożytni nie znaleźli tych gór i wulkanów w ich sercu, z pewnością by zginęli. - Elien odwrócił się by spojrzeć na ogrom gór za nim. Iglice postrzępionych szarych skał wystawały w ponure, obojętne niebo. Pomarańczowa poświata toczącej się magmy odbijała się w białych chmurach. - Nie żeby nasza obecność tutaj była idyllą. Skazani by żyć w popiołach, przy wrzącej lawie, otoczeni morzem białej nicości. - Spojrzał znów na Melenę i uśmiechnął się. - I nie zapomnimy im tego - mówiąc to skinął na tundrę - Przynajmniej nasi przodkowie mieli stulecie zanim oni przybyli.
Melena znów spojrzała na tundrę, a Elien uświadomił sobie jak bardzo jej twarz przypomina mu jej ojca. Jego mądrość była niezmierzona, choć nawet tak wspaniały umysł padł ofiarą ostrzy maruderów. Myśli Eliena odpłynęły w stronę pogłosek o tym, co najeźdźcy zrobili z ciałem mędrca, jednak szybko wypchnął te ponure obrazy z głowy.
-
Więc oni tam są - powiedziała Melena.
-
O tak.
- I zmierzają tu?
- Zmierzają - wyszeptał - Ale tym razem jesteśmy gotowi. Tym razem spotkamy ich z podniesioną głową i całym gniewem naszej wspaniałej rasy. - trzymał kamień przed nią, a on wydawał się pulsować - To nie jest błahostka podarowana nam przez bogów. To jest serce. To jest serce, którego bicie napędza naszą zemstę. Wszyscy którzy nas skrzywdzili, poznają potęgę wielkiego ptaka, którego imię wysławiamy. Choć obróceni w popiół, choć tlący się w lawie, odrodziliśmy się, a ogień, który towarzyszy naszemu odrodzeniu, strawi całą Itharię.
Oczy Meleny spotkały się z jego i wydawały się szukać w nich jakiegoś sekretu.
-
Jeśli to nie tajemnica, mój Książę, to skąd pochodzi ta Twoja nowa żarliwość i nadzieja? Od samego powrotu nie raczyłeś nikomu o tym powiedzieć.
- Na razie powiedzmy, że nasza rasa ma wielkiego przyjaciela, tyle powinno wystarczyć. - Elien ponownie odwrócił się ku tundrze, a jego spojrzenie wydawało się dostrzegać coś bardzo odległego.
-
Powinniśmy więc odpowiedzieć na wezwanie ludzi? - zapytała Melena - Mówią, że Lightbringer chce zjednoczyć wielkie rasy przed groźbą Upadłego Królestwa. Z pewnością Elfy Feniksa powinny stanąć w szeregu pokrzywdzonych.
- Król Umarłych z pewnością odczuje nasz gniew - odpowiedział Elien - Jednak jest to tylko jedno nazwisko na długiej liście i mam zamiar wykonać nasze powołanie w odpowiedniej kolejności. - Elien uśmiechnął się ponuro i nagle dodał podnosząc głos - Wszystko zaczyna się tu, w tej tundrze, która dręczyła nas przez setki lat! Orkowie i obrzydliwe kreatury jakie zniewolili będą pierwszymi, którzy zginą od naszych broni, którzy zostaną pochłonięci przez nasze prawe płomienie. Później... gdy wszystko to będzie za nami, wtedy kto wie? Być może ostatecznie nawet Ona zadrży, gdy przypomni sobie ile złego nam wyrządziła.